wtorek, 31 maja 2011

Pieczarki zapiekane z pesto

Dziś na bazarze pani od, której zawsze kupuję pieczarki miała same naprawdę duże sztuki, więc pomysł na obiad był oczywisty.

pieczarki
pesto ze szpinaku (przepis już zamieszczałam na blogu)
cebula
olej
sól czarna
pieprz czarny


Wykrajamy trzonki pieczarek i skrajamy je (trzonki) drobno. Podsmażamy razem z cebulą. Kiedy cebula i pieczarki się usmażą dodajemy sol, pieprz i blendujemy. Kapelusze pieczarek najpierw napełniamy masą z trzonków i cebuli, a następnie pesto. Na wierz kładziemy plasterek pomidora i posypujemy pieprzem. Wstawiamy do dobrze rozgrzanego piekarnika na ok. 25-30 min.

bonusy to
ziemniaki młode z dużą ilością świeżego koperku
sałata z bazylią
i zblendowane truskawki

Zjedliśmy po 3 pieczarki i jesteśmy pełni....a w piekarniku kolejnych 6. Polecam więc nie robić ich zbyt dużo, bo są syte.

Smacznego!

poniedziałek, 30 maja 2011

Pudding brzoskwiniowy

Jeszcze do niedawna słowo "pudding" kojarzyło mi się tylko z "Anią z zielonego wzgórza" i historią o tym jak szczur wpadł właśnie do puddingu . Nie miałam pojęcia co to właściwie jest (pocieszam się, że nie tylko ja, hehe). Aż tu nagle na blogu weganie zobaczyłam przepis na ten oto deser. Zmodyfikowaną wersję zamieszczam poniżej.

Nie jest to zdrowe (w pojęciu diety makrobio), ale cóż, chandra na coś słodkiego i "letniego" spowodowała, że się skusiłam. A było warto!


pół szklanki mleka sojowego
szklanka syropu z brzoskwiń
brzoskwinie z puszki
banan
łyżka agaru


Blendujemy mleko, banana, brzoskwinie. Syrop z brzoskwiń zagotowujemy razem z agarem. Wlewamy do niego zblendowaną masę. Wrzucamy do lodówki na ok 2h.

Sok szpinakowy

Nie ma co się rozpisywać.

Szpinak i pomarańczę wrzucamy do sokowirówki i gotowe!


Szczawiowa

Dostaliśmy pyszną przesyłkę od grójcowej mamy (a raczej przechwyciliśmy tą przesyłkę), a mianowicie słoik domowego szczawiu. I tak oto go użyliśmy.

bulion warzywny
słoik szczawiu
cebula
olej
sól czarna 
pieprz czarny


Gotujemy warzywa na bulion (skrajamy je drobno). Kiedy bulion jest gotowy wrzucamy szczaw i podsmażoną wcześniej cebulę (jedna wystarczy). Doprawiamy solą czarną (czyli naszym wegańskim jajkiem :] ) i pieprzem.


Naszła mnie ochota na kluski lane, więc zrobiłam je z mąki pszennej graham. 



Mąkę zmieszałam z solą czarną, pieprzem i wodą. Zrzucałam kawałki masy z talerzyka prosto do gotującej się zupy. Ważne, żeby kluski były malutkie (wtedy jest pewność, że się dobrze ugotują ).


Nie jest to klasyczna szczawiowa,ale nikt przecież nie mówił, że taka będzie ;)

niedziela, 29 maja 2011

Indyjski szpinak z ziemniakami

Pierwszy wolny weekend od miesiąca! Tak, to brzmi strasznie. I pytanie czy pożegnalny koncert apatii czy po prostu spanie do 11, gotowanie i leniuchowanie. Wybrałem to drugie. W niedzielne południe kuchnia była moja. Postanowiłem przywołać kilka zapomnianych smaków kuchni indyjskiej i skrzyżować ostrze kulinarnej wyobraźni z zasobami lodówki i spiżarki. 

Przede wszystkim zostało nam trochę cieciorki z pomidorami z piątkowej tarty, która domagała się zjedzenia, w równie atrakcyjnej formie. Postanowiłem więc otoczyć ją kołnierzem ryżu z sosem sojowym i curry.


Ryż brązowy 
Curry
Sos sojowy

Gotujemy ryż na wolnym ogniu, a gdy już jest miękki wyłączamy gaz, dodajemy sos sojowy i curry, i czekamy aż całość tej pysznej zalewy zostanie wchłonięta w przykrytym garnku.

W tym czasie już powstał pomysł na drugą część obiadu oraz sos.

Zacznijmy od sosu, tradycyjny sos indyjski, tym razem bez mleka sojowego czy ryżowego. 

Cebula
Papryka chilli [suszona, rozdrobniona na kawałeczki]
Olej
Kolendra
Garam masala
Pomidory

Najpierw na małym ogniu dusimy suchą, rozdrobnioną paprykę, posypujemy delikatnie kolendrą, dodajemy cebulkę w kostce i dusimy dalej, a gdy się już zeszkli dodajemy pomidory i dusimy dalej, na koniec dodajemy garam masalę.

I na koniec: Saag Aloo czyli indyjskie ziemniaki ze szpinakiem. 

Szpinak....mhh, myślę że z pół kilo było na pewno.
2-3 średnie ziemniaki
kolendra
czarnuszka
czosnek 
sól



Zaczynamy od przypraw na wolnym ogniu, połowa główki czosnku [drugą dodajemy już do duszącego się szpinaku i ziemniaków], kolendra i czarnuszka, chwilę podgrzewamy na oleju, tak aby nabrał aromatu, dodajemy szpinak i czekamy aż puści soki, wówczas dodajemy ziemniaki w kostce i dusimy aż zmiękną.

A jako że zawsze staramy się mieć coś świeżego do obiadu tym razem padło na marchewkę, której bardzo dużo było w lodówce, skrobiemy myjemy tak z 6-8 średnich i do sokowirówki. Aby utrzymać wszystko w kontekście indyjskim, sok z marchewki wzbogacony został o imbir, niestety tym razem suchy mielony, ale i tak sok był orzeźwiający i pyszny.

W międzyczasie jak indyjska uczta powstawała na trzech palnikach naszej kuchenki udało mi się przygotować jeszcze składniki na sorbet cytrynowy.



cytryna
mleko sojowe
banan

Mrozimy banan w całości. W drugim pojemniku mrozimy mleko sojowe zblendowane z całą cytryną i odrobiną cukru. Kiedy będą już dość porządnie zmrożone zaczynamy wszystkie składniki razem blendować. Blendujemy tak długo, aż uzyskamy konsystencję lodów. 
Zjedliśmy je z tartą ze skórka pomarańczową i polaliśmy domowym sokiem porzeczkowym.


Proporcja mleka z cytryną, a banana była mniej więcej 1:1. To ważne, bo kilka dni temu robiąc sorbet truskawkowy użyliśmy za dużo mleka i lody nie nabrały odpowiedniej konsystencji i smaku (były dość wodniste).

Owsianka z rabarbarem

Co tu zrobić z nadwyżką kompotu? Dodać go do owsianki!

płatki żytnie, owsiane, jęczmienne itd.
woda
rodzynki (czy jakieś inne bakalie)
kompot z rabarbaru (z dużą ilością rabarbaru)


Płatki gotować do zmięknięcia, razem z rodzynkami. Na koniec dodać kompot z rabarbarem i podgotować, aby składniki się przegryzły.


sobota, 28 maja 2011

Tarta ze skróką pomarańczy

Jeśli dzień zaczyna się miłym treningiem na siłowni, jeszcze milszym piknikiem podczas którego toczą się zacięte rozgrywki w chińczyka, to musi skończyć się tylko czymś równie przyjemnym- w tym przypadku ciastem.

Nie obudził się we mnie jeszcze zmysł cukierniczy, więc jeśli coś piekę to musi być to proste i szybkie.


Ciasto takie samo jak w przypadku quiche (zmieniłam tylko sól na cukier), czyli

2/3 szklanki mąki pszennej graham
1/3 mąki pszennej
1/4 łyżki cukru brązowego
1/4 szklanki oleju
1/4 lodowatej wody

Zagniatamy ciasto i wkładamy do wysmarowanej tłuszczem i bułką tartą blachy.

Nadzienie

skórka pomarańczowa
jabłka
banany
cynamon
cukier brązowy

Z powodu bycia na diecie makrobio bardzo rzadko jemy cytrusy, ale czasem oczywiście zdarzają się wyjątki.

Jabłka trzemy na tarce. Skórkę sparzamy i drobno kroimy. Wrzucamy skórkę do garnka z odrobiną oleju i cukrem. Podsmażamy chwilę. Dodajemy jabłka i cynamon i chwilę razem podduszamy. Nakładamy  masę z jabłek i skórki na ciasto . Na nią nakładamy przekrojone na pół banany. Posypujemy kruszonką i pieczemy ok. 30 min.

* kruszonka zrobiona jest z margaryny roślinnej, mąki graham i cukru brązowego; zagniatamy to razem i trzemy na tarce



Dzień nie dość, że miły obrodził również w niespodzianki. W naszym domu zamieszkał pan zębacz, który dzielnie walczy z krwiożerczymi molami. Polecamy zaprzyjaźnienie się z innymi członkami rodziny pana zębacza http://maszynownia.blogspot.com/search/label/molostrachy


A podczas jedzenia ciasta w towarzystwie  pana zębacza obejrzeliśmy (po raz setny) film, który zawsze przypomina nam o tym, dlaczego nie chodzimy do supermaketów

Oby więcej takich sobót!

Pieczone szparagi

Do niedawna nie lubiłam bardzo białego pieprzu, aż tu nagle ni z tąd, ni z owąd, odmieniło mi się. I ta potrawa jest tego dowodem.

Surowe szparagi posypujemy sporą ilością białego pieprzu i pieczemy, aż zmiękną.


*Nie dawno pisałam o tym, że nie obieram szparag, bo kupuję zawsze świeże. Czasem jednak tak jak dziś używam szparag, które kupiłam dzień wcześniej, wtedy dla pewności obieram same końcówki (1/4 długości).

Na talerzu upieczone szparagi posypujemy sosem ze świeżego koperku, czarnych oliwek, czosnku i orzechów (bądź migdałów).

Makaron mieszamy ze świeżą natką pietruszki i czarną solą.


Surówka to sałata, rzodkiewka, świeża cebula, olej i zioła prowansalskie.

Do picia kompot z rabarbaru z sokiem truskawkowym (a raczej jego śladowe ilości, bo ktoś niespodziewanie wszedł do kuchni i w mgnieniu oka wypił całą szklankę! ;]).

Quiche z sosem z cieciorki

Tak się nieszczęśliwie zdarzyło, że rano weszłam na zaprzyjaźnionego bloga (http://mniammniamvege.blogspot.com/2011/05/warzywne-quiche-i-wscieky-francuski-hip.html) i olśniło mnie- to będzie dzisiejszy obiad. Nieszczęśliwie dlatego, że plan dnia trochę mi się skomplikował (pomyliłam godziny umówionych spotkań) i okazało się, że na zrobienie obiadu mam trochę ponad godzinę...Ale straszna ochota na quiche wygrała ze zdrowym rozsądkiem i w ekspresowym tempie zabrałam się do kulinarnych działań.

Prawdę mówiąc to jak już wcześniej pisałam przepisy nie są dla mnie, bo kiedy robię coś z przepisu zaczynam się przejmować, że coś pomylę, zapomnę dodać, czegoś nie mam itp., tak więc z mniammniam zaczerpnęłam tylko ciasto, a reszta potoczyła się mocno spontanicznie.


ciasto

2/3 szklanki mąki pszennej graham (akurat taką miałam; może być razowa albo inna)
1/3 szklanki mąki pszennej
1/4 łyżki soli
1/4 szklanki oleju
1/4 szklanki lodowatej wody


farsz

cukinia
szpinak
por
cebula

sos z cieciorki

cieciorka
pomidory
zioła prowansalskie

Ciasto zagniatamy i rozkładamy na blasze, którą wcześniej natłuściliśmy i obrzuciliśmy bułką tartą (nie miałam "tartowej" foremki, więc użyłam normalnej; położyłam ciasto również na górę, sama nie wiem czemu, hehe, ale było smaczne). Smażymy cebulę i chwilę podduszamy szpinak z solą i czosnkiem. Nakładamy cebulę, szpinak, surową cukinię i surowego pora na ciasto (ja trochę za długo piekłam i warzywa za mocno zmiękły, więc dobrze kontrolować uważnie czas). Cieciorkę ugotować, zblendować razem ze świeżymi pomidorami (koniecznie świeżymi) i doprawić ziołami prowansalskimi(myślę ze sos humusowy też by bardzo pasował do tej quichy). Jeśli jest za geste, dodać trochę wody, aby uzyskać konsystencję sosu. Nakładamy sos na wierzch i pieczemy 30 min.



Sos z cieciorki bardzo sprawdza się również w wersji kanapkowej, więc warto go sobie trochę odłożyć.

Dodatkowo surówka z sałaty, octu balsamicznego i pomidorów (pokrojonych na ćwiartki, żeby nie puściły soku) i zblendowane truskawki.

czwartek, 26 maja 2011

Marchewka z czosnkiem w roli głównej

Dobrze, że już wieczór...Czasem są takie dni, że wszystko nas drażni i właśnie taki dzień mam za sobą.

Tylko pyszny obiad w domowej atmosferze i nasze koty spowodowały, że jakoś dotrwałam.
Jutro zakupowy dzień, więc dziś odbyło się czyszczenie lodówki, w której głównie znajdowała się... marchewka.


Marchewka
czosnek
sól
olej

Świeżą marchewkę kroimy i wrzucamy na patelnię, na której rozgrzaliśmy olej. Dosyć długo smażymy, żeby zmiękła. Na koniec solimy i dodajemy dużo czosnku, i jeszcze chwilę razem dusimy.

Kasza kukurydziana (gotujemy kilka minut i metoda "kołderkowa", czyli opatulamy garnek i czekamy aż kasza wsiąknie wodę)
mąka orzechowa (posypaliśmy kasze na talerzu)
sos sojowy
siemię lniane (podprażone wcześniej na patelni i dodane do ugotowanej kaszy)
łyżeczka miso

Kapusta młoda (gotowana na parze)
bułka tarta


Surówka

rzodkiewka
szpinak świeży
sos sojowy

Kompot z rabarbaru (dla osłodzenia dodałam domowego soku truskawkowego)

środa, 25 maja 2011

Ciasto francuskie ze szpinakiem

Dziś był bardzo miły dzień. Oprócz obowiązków (też miłych) mieliśmy obiad znowu pod hasłem polsko- hiszpańska fiesta i niespodziewaną muzyczno-serialową wizytę podczas której piło się herbatę z mojego ulubionego imbryka (ulubiony, bo jedyny, hehe). 

Fiesty w naszym domu pojawiają się od jakiegoś czasu w związku z tym, że zaprzyjaźniony Hiszpan uczy nas swojego języka. Polecam każdemu taką wymianę- nauka za gotowanie. Dla nas to sama przyjemność (mam nadzieję, że dla Borji również), a do tego jesteśmy na bieżąco z tym, co akurat dzieje się na hiszpańskich ulicach (a dzieje się sporo).


Tak więc załączam to co pojawiło się dziś na naszym stole.

Ciasto francuskie

Ciasto francuskie (z biedronki- bo tanie;])
szpinak
dużo czosnku
pieczarki
sól

Smażymy pieczarki. Dusimy na patelni kilka minut szpinak (tylko żeby zmiękł). Blendujemy go i mieszamy z pieczarkami, solą i czosnkiem. Zawijamy w ciasto i pieczemy.


Surówka z czerwonej kapusty

czerwona kapusta (mała główka)
rodzynki
sok porzeczkowy (domowy)
cynamon

Kapustę trzemy na tarce, rodzynki przelewamy wrzątkiem. Mieszamy wszystko i doprawiamy.



Kotlety z żółtej soczewicy

żółta soczewica
cebula
czosnek
mąka (jaką mamy pod ręką)
sól

Soczewicę gotujemy, cebulę kroimy w półtalarki i smażymy. Blendujemy soczewice, mieszamy z cebulą, doprawiamy. Jeśli ciasto się nie klei dodajemy mąki. Smażymy.

Bonusy- kompot z jabłek i resztka surówki z lunchu

Hasta luego i buenos noches!








Warzywne błyskotki

Wspominałam już o tym, że pomagaliśmy w warsztatach z robienia biżuterii z warzyw i owoców...i oto jeden z efektów. Na zdjęciu widoczny jest pełen zestaw: wisior, bransoletka, kolczyki (niestety nie widać dobrze czapki z liścia kapusty).




Po zrobieniu błyskotki zostały zjedzone lub wzięte do domu w celu ugotowania. Jak widać na załączonym obrazku, trudno stwierdzić dla kogo była to  większa frajda- dla nas, czy dla dzieciaków.

wtorek, 24 maja 2011

Zupa szparagowa z koperkiem

Stało się! Po latach poszukiwań w końcu znalazłam kompana do robienia pikników. Dziś był nasz debiut i właśnie przez to obiad robiłam równocześnie z dziesięcioma innymi rzeczami, myśląc tylko o siedzeniu na trawie. Jednak wydaje mi się, że wyszło nie najgorzej.


pęczek szparag
2 pęczki koperku
bulion warzywny
kilka ziemniaków
sól
migdały
grzanki
czosnek

Ugotowałam bulion z kilkoma ziemniakami. Wyciągnęłam z niego warzywa (oprócz ziemniaków). Gotowałam w pośpiechu, więc szparagi wrzuciłam w międzyczasie do garnka do gotowania na parze. Wrzuciłam je do bulionu i ziemniaków (wlałam też wodę która została mi w garnku do gotowania na parze). Zblendowałam szparagi, ziemniaki i bulion, lekko posoliłam. Na koniec dorzuciłam posiekany koperek i chwilę razem podgotowałam.
Na patelnie z olejem wrzuciłam pokrojonych kilka ząbków czosnku. Zeszkliłam je, a następnie wrzuciłam na chwilę grzanki (pisałam już o tym wcześniej, że grzanki mam zawsze pod ręką ;) bo każda wysychająca kromka wpada do grzankowego słoika). 
Podałam to z odrobiną posiekanych migdałów.



Zupa jest bardzo delikatna w smaku, więc nie należy jej zbytnio doprawiać, ani też przesadzać z ilością ziemniaków.

poniedziałek, 23 maja 2011

Risotto z kaszy jęczmiennej

Jakimś dziwnym trafem (a konkretnie z powodu pomocy przy organizacji warsztatów dla dzieci z robienia biżuterii z warzyw, hehe; pierwszy raz w życiu jadłam bransoletkę!!) w naszej lodówce pojawił się kalafior. A że czasu na wymyślenie lunchu nie miałam zbyt wiele, więc wyszło tak:



kalafior ugotowany na parze (i kawałek brokuła) i polany bułka tartą
risotto

kasza jęczmienna
marchewki
pietruszka
kawałek selera
cebule

Podsmażamy cebule tak żeby się lekko zeszkliły. Następnie dodajemy pokrojone drobno warzywa, zalewamy wodą (tak aby stworzył się nam bulion) i dusimy je z cebulą. Po kilkunastu minutach dodajemy kasze i jeśli trzeba dolewamy jeszcze trochę wody. Gotujemy niezbyt długo, tak żeby kasza nam się nie rozmiękła. Doprawiamy solą, pieprzem białym i ziołowym, i czym tylko mamy ochotę.

Jarzynowa z miso

Nasz kulinarny pamiętnik, jak można zauważyć, nie zawiera żadnych skomplikowanych przepisów. Prawda jest taka, że tak po prostu wygląda nasze gotowanie ;). Dlatego też wrzucam dziś wpis o jarzynowej, którą każdy zna, bo przecież to idealny okres na robienie tej zupy i powinna się ona pojawiać w każdym domu.



warzywa na bulion (które pokroiłam drobno i zostawiłam w zupie)
kawałek młodej kapusty
koperek świeży
odrobina żółtej soczewicy
ziele angielskie, liść laurowy
sól, pieprz ziołowy
odrobina miso (pół małej łyżeczki, gdyż miso ma bardzo wyrazisty smak i trzeba być z nim ostrożnym)

Moją jedną z podstawowych zasad podczas gotowania zupy jest (oprócz nie używania kostek rosołowych) nie używanie makaronu. W zamian za to staram się robić gęste zupy lub czasem zamiast makaronu daję liście sałaty ( do zup kremów, ale tylko w sezonie na sałatę).

piątek, 20 maja 2011

Pierogi leniwe



Mogłabym je jeść bez przerwy...

mąka pszenna
tofu
woda
mąka sojowa

cynamon, cukier brązowy, tłuszcz roślinny (olej, margaryna itp.) do polania pierogów na talerzu




Rozdrabniamy tofu, dodajemy odrobinę maki sojowej rozpuszczonej w wodzie, mąkę i mieszamy. 

Pycha!

Pierogi ze szpinakiem


Ciasto na pierogi 

mąka żytnia i mąka pszenna (proporcja 3/1)
olej
sól
wrzątek




Szpinak wrzucony na chwilę na patelnię, żeby lekko zmiękł. Dodajemy do niego czosnek i sól.

Surówka z marchewki, podprażonego słonecznika i oleju rozmarynowego.





Sos orzechowy 
mąka orzechowa
czosnek
mleko sojowe


Pesto ze szpinaku



ryż brązowy okrągły

Pesto
szpinak 
orzechy włoskie
czosnek sól



Szpinak wrzucamy na chwilę na patelnię. Podprażamy orzechy włoskie. Blendujemy szpinak z orzechami, czosnkiem i solą.

Surówka
koperek świeży
pomidory
ocet balsamiczny
kawałek pora




Pesto możemy podać na ciepło, jako sos, na zimno np. na kanapki. Idealne na każdą okazję.

wtorek, 17 maja 2011

Żona prawie idealna


Ciężko mi zrozumieć to, że każdy ogląda jakiś serial, a często jest tak że wyśmiewamy się z innych oglądających. Tak więc ja przyznaję się – oglądam. Znalezione, nie kradzione chciało by się rzec patrząc na kolejne seriale, które pojawiają się na polskim rynku. Ciężko o oryginalny pomysł twórcy, raczej są to kalki lubianych zagranicznych produkcji. Tak też jest w przypadku serialu o Klubie szalonych dziewic emitowanym w TVN. Chociaż nie posiadam telewizora w domu, z pomocą przyszedł mi internet i nie ukrywam, obejrzałam całą serię raczej z ciekawości (kiedy ‘bańka mydlana”- czyli życie Darii- pęknie), niż z ogólnej fascynacji scenariuszem czy grą aktorską.
Jakiś czas temu w Zadrze w jednym z artykułów pojawił się zarzut co do KSD, że był promowany jako nowatorski i pokazujący niebanalne historie, równie niebanalnych kobiet, jednak jest on kolejną miałką serią. Nie do końca się z tym zgadzam.


Dla nie wtajemniczonych, krótkie wprowadzenie z fabuły. Jest to historia 4 przyjaciółek, które znają się od wielu lat, a jednak ich przyjaźń trwa i ma się dobrze. Każda z nich jest inna, inaczej toczą się ich losy, jednak łączy je jakaś magiczna więź, dzięki której rozmawiają ze sobą o wszystkich sprawach, nawet tych najbardziej osobistych. Ten opis nie brzmi zbyt zachęcająco i w sumie taki właśnie jest ten serial, w pewien sposób banalny. Jednak kiedy przyjrzymy się jednej z bohaterek można coś docenić, w tej po mimo wszystko dość oklepanej fabule.
Daria Braniecka (grana przez Dominikę Łakomską) jest żoną i matką 2 dzieci. Jej mąż doceniony i dobrze zarabiający lekarz jest jedynym żywicielem rodziny. Zaczyna się jak historia przeciętnej gospodyni domowej. I w zasadzie przez kilka pierwszych odcinków nic nie wskazuje na to, że los bohaterki się zmieni, i to z własnego wyboru. Jest ona raczej bierna i jakby ciągle w cieniu swojego męża. W kontaktach z przyjaciółkami pytana o to czemu poświęca się dla męża mówi, że tak powinna, że jej z tym dobrze, że lubi spędzać czas w domu. W pewnym momencie zaczyna jednak zauważać, że mąż nie poświęca jej uwagi, i że ona sama jest jakby uwięziona w roli, którą przecież sobie wybrała. Wtedy właśnie zaczyna się przełom- m.in. okazuje się że Daria prowadzi bardzo znanego bloga z erotycznymi opowiadaniami i dostaje dzięki temu blogowi propozycję pracy w czasopiśmie, do którego ma pisać tego typu opowiadania. Kolejną zmianą jest kochanek, z którym spotyka się czasem nawet kosztem kontaktu z własnymi dziećmi. 


Czy to Matka Polka, czy jednak nie? Można by powiedzieć, że zdecydowanie nie, ale jednak w ostatnim odcinku bohaterka wraca do męża, być może również do poprzedniego trybu życia…Tak czy siak miło zobaczyć polski serial z postacią pokroju Darii, która wyrywa się z roli matki i żony na rzecz odrobiny szaleństwa i zrozumienia samej siebie.

Do rozmyślań na temat tej postaci natchnęła mnie również przypadkowa wizyta na stronie poświęconej konkursowi na „żonę idealną”. Polegało to na tym, że należało napisać czym naszym zdaniem powinna charakteryzować się żona idealna. Odpowiedzi były rożne, śmieszne, przewidywalne, a jedna dość przerażająca. Młoda mężatka napisała, że po ślubie postanowiła zostać w domu z dzieckiem i zajmować się nim i domem. Starała się być idealna we wszystkim co robiła (łącznie z przynoszeniem zimnego piwa mężowi siedzącemu przed TV), bo sądziła, że dzięki temu on będzie szczęśliwy. Po jakimś czasie mąż nie wytrzymał i powiedział, że dłużej tego nie zniesie, że nie liczy się dla niego porządek, tylko wspólny spacer, nie pranie wyprasowane na czas, a obejrzenie razem dobrego filmu itd. No i na szczęście dla ich związku dziewczyna się opamiętała i przestała starać się być idealną. 

I choć mój narzeczony bardzo lubi kino, szczególnie niezależne i artystyczne oraz niezależną muzykę, która czasem nie różni się wiele od szmerów wydawanych przez nasze koty. Choć szczerze nienawidzi komedii romantycznych i seriali, w szczególności ,,oper mydlanych”, to mój nowy serial, który właśnie znalazłam w Internecie i z dumą mu zaproponowałam jako alternatywny sposób spędzenia czasu postanowił oglądać razem ze mną. Oboje wiemy, że moglibyśmy w tym czasie rozwijać jedną z wielu naszych pasji i twórczo i kreatywnie spędzać cały dzień, być wręcz idealni. Jednak gdy udostępniają kolejny odcinek serialu, w każdy dzień roboczy po 18, oboje już bez pytań siedzimy przed komputerem, zamykamy oczy z zażenowania, śmiejemy się z płytkości i miałkości a na koniec pytamy się dlaczego właściwie to oglądamy? A odpowiedź podobnie jak w przypadku ,, młodej mężatki” z konkursu może być taka sama. Chyba nie potrzebujemy być idealni. 


Warto zajrzeć 
„Mlode wilki” polskiego kina. Kategoria gender w debiutach lat 90.; Radkiewicz Małgorzata
Rubryki w Zadrze : Serie z telewizora i Kobiety serialowe





poniedziałek, 16 maja 2011

Gotój dobrze, nie żartuję, potem z Tobą poflirtuję



Dokładnie takie słowa (razem z błędem ortograficznym!) widnieją na naszej kuchennej wyszywance. W czasach takich magicznych określeń jak gender, równouprawnienie, czy związek partnerski posiadanie niniejszej złotej myśli na ścianie w kuchni może być swego rodzaju ekstrawagancją lub elokwentną zabawą z konwencją w najlepszym razie. Jednak dla babcia mojego narzeczonego kiedy wyszywała ten tekst w małym, drewnianym domku na Podlasiu, niedaleko białoruskiej granicy było to raczej coś szczerego, normalnego. Ten tekst to była dla niej codzienność i swego rodzaju misja w tym jakże innym i trudnym okresie historii. Bycie żoną, dbającą o swoją rodzinę w czasach permanentnego braku wszystkiego wiązało się z koniecznością i przetrwaniem, a nie modą i wyborem. Tworzenie magicznych chwil, kiedy nawet jedzona 3 dzień pod rząd zupa mleczna z kartoflami i skwarkami smakowała wyjątkowo. W tym kontekście hasło wyszywanki jest znamienne, jak kulinarne czary babci Marka. 



Jak to odnieść do dzisiejszych czasów gdzie liczy się pośpiech i jedzenie z supermarketu? Czy to znaczy, że nie można już liczyć na flirt albo pochwałę po ugotowaniu dobrego obiadu, albo może jest to poniżające dla kobiety? Czy w ogóle jest to jeszcze normą, że jada się domowe obiady? Czy może gotuj dobrze oznacza dziś tyle co- rozmroź pizze na czas albo ugotuj coś z pomysłem…KNORRA, Biedronki a najlepszym przypadku ,,Pani Domu”…? Z jednej strony mamy przecież ciągły pośpiech i zupy instant, a z drugiej modę na bycie eko rodzicem, gotowanie slow food i zapewnianie rodzinie "domowej" atmosfery. Można się w tym wszystkim pogubić...
Kiedyś wszystko było jakby prostsze i jaśniejsze, z powodu mniejszej ilości opcji do wyboru. Dziś kobiety mogą/muszą wybierać dom lub kariera, lub też (to co ja osobiście popieram) starać się łączyć jedno z drugim.

Do myślenia dała mi nie tylko nasza naścienna wyszywanka ale również artykuł z ,,Zadry”, na który akurat ostatnio się natknęłam. A dokładniej rzecz biorąc 3 artykuły dotyczące jednego zagadnienia. Dwa z nich napisane przez jedną z liderek akcji "Zrobione- docenione- wiele warte" i jeden artykuł będący polemiką do tego zagadnienia.
Pierwszy z artykułów ukazał się w 2007 i miał na celu wyjaśnienie czym jest kampania „Zrobione- docenione- wiele warte”. Na stronie kampanii znaleźć możemy m.in.: „Praca domowa kobiet kojarzy się głównie ze sprzątaniem, gotowaniem i opieką nad dziećmi. Traktowana jest jako obowiązek i powinność kobiet. Wiele osób nie zastanawia się, czym naprawdę jest „bycie na etacie” w domu. Jakie są konsekwencje zajmowania się wyłącznie gospodarstwem domowym? Jaki jest stosunek społeczeństwa do nieodpłatnej pracy w domu?”. 




Po mimo tego, iż temat ostatnimi czasy (chyba) trochę przycichł, nadal może on wywoływać liczne kontrowersje, kiedy tylko się go poruszy i zacznie drążyć. Można by np. zapytać prowokacyjnie propagatorki kampanii: ,,Ale jak zrozumieć dobrowolne wybranie zawodu „kury domowej”?! Także sporne jest to, czy rzeczywiście problem ten jest tak prosty i jasny jak starają się przekonać nas Panie chociażby z Fundacji Mama? Z jednej strony mamy liczne badania wykazujące wartość prac domowych, to jak ,,nakręcają” one światową ekonomię (kolejny warty przeczytania artykuł http://www.polityka.pl/rynek/ekonomia/1500247,2,ile-jest-warta-praca-kobiet-w-domu.read), a z drugiej podstawowe postulaty, o które walczyły kobiety na początku XX w. Dlatego też warto może zastanowić się nad plusami i minusami akcji społecznych promujących płacenie wynagrodzeń za pracę w domu wtedy, kiedy zaczynamy zastanawiać się nad sensownością tego typu kampanii. 
Postulaty/zarzuty jednej i drugiej strony czasem całkowicie się wykluczają i powodują brak nici porozumienia w środowisku, do którego kampania jest skierowana, czyli kobiet (choć nawiasem mówiąc wynagrodzenia mogą również dotyczyć mężczyzn). 
Przykładem jest choćby sam fakt doceniania, bądź jak kto woli upokarzania kobiet wynagrodzeniem. Wypłata ma dać gospodyniom domowym zabezpieczenie na przyszłość, ubezpieczenie zdrowotne, własne dochody, wiarę w to, że one same i to co robią jest wartościowe, ale przecież zawsze można zarzucić, że zacznie się to sprowadzać do pracy sprzątaczki, kucharki itp. we własnym domu. Niektóre opinie na np. forach internetowych są na tyle skrajne, że mówi się o tym, że mąż będzie takiej kobiecie zawsze mógł powiedzieć, że nie jest z niej zadowolony, że przecież jej płaci za jej pracę, a ona się nie wywiązuje (lub też nawet, że seks będzie również wpisany w zawód dobrej gospodyni…). Kolejnym z zarzutów/ postulatów jest to że kobiety masowo zaczną zostawiać pracę poza domem na rzecz bycia gospodynią na pełnym etacie i to, o co walczą feministki od stuleci zostanie zaprzepaszczone. Czy jednak taka sytuacja jest możliwa czy jest to po prostu populizm i sience fiction? Czy kobiety faktycznie tak pragną być paniami domu? Śmiem wątpić…Faktem jest jednak to, że problem tego typu kampanii jest bardzo skomplikowany i bez poparcia samych zainteresowanych, czyli kobiet i bez rozwiania dyskursu społecznego na ten temat raczej nie ma wielkich szans powodzenia.


Ciekawe podejście do tej materii możemy uzyskać, jeśli na chwilę postaramy się wyabstrahować pracę domową jako zwykłą pracę, bez aspektu wątku feministycznego. Jest to dość trudne, bo w dzisiejszych czasach uświadomienie na temat jej wartości jest nikłe. A przecież może być ona czyimś wyborem, może ktoś po prostu chcę się jej poświęcić? Może ktoś czuje, że w ten sposób będzie bardziej wartościowy i że właśnie o to chodzi w życiu, żeby robić to co się uważa za słuszne? Szanuję taki wybór, jeśli oczywiście jest on całkowicie świadomy i nie wynika z presji społecznej, głęboko zakorzenionej tradycji, chęci pójścia na łatwiznę lub braku pomysłu na siebie. A przecież każdy przypadek jest indywidualny. Kiedy jednak zajrzy się na blogi prowadzone przez przysłowiowe „kury domowe” człowiek zaczyna łapać się za głowę. Nie polecam np. blogu: http://alebalagan.blox.pl, który niestety mnie nie przekonuje do traktowania prac domowych poważnie i jako bardzo ważnej części naszego życia. Przywodzi on raczej na myśl kobiety sprzed stu lat, które grając na pianinie, wyszywając i doglądając pokojówki, czy dobrze ścierają kurz, spędzały szczęśliwe dni. No i właśnie- czy powinnam tak myśleć? Czy to fair tak oceniać inne kobiety? Może to właśnie sposób na siebie itp. o czym pisałam wcześniej? Chyba jednak to wyabstrahowanie prac domowych od kontekstu feminizmu nie idzie mi zbyt dobrze. 



Kończąc chciałam tylko dodać, że potrzeba czystości, bycia pochwaloną po smacznym i ładnie wyglądającym obiedzie, czasami mnie samą doprowadza do szału. Dochodzę wówczas do wniosku, że chyba widocznie już taka jestem, może i tak zostałam wychowana, może nie znam innej perspektywy, może mam to zakorzenione gdzieś bardzo, bardzo głęboko. A może po prostu lubię w domu czuć się jak w domu i uwielbiam, kiedy obiad jest czymś wyjątkowym, jest ucztą a nie zwykłą czynnością fizjologiczną, kiedy różni się od tak wielu szarych, rutynowych i nudnych chwil w naszym życiu. Przecież chodzi o to żeby czerpać przyjemność z każdej chwili, z pracy, czasu wolnego … z jedzenia. No i niestety jeśli nie stać cię na pokojówkę lub drogą restaurację to ktoś musi tą wyjątkowość stworzyć, ugotować, podać… Ulgę przynosi mi fakt, że mój narzeczony ma podobnie jak ja i często to on spędza długie godziny w kuchni w której są nie jeden, a dwa fartuszki…



Przydatne linki